Gdy Sławomir Mentzen zasiada w studiu Kanału Zero naprzeciw Krzysztofa Stanowskiego, rozpoczyna się coś więcej niż zwykły wywiad. To polityczny spektakl, w którym każdy gest, każda riposta i każda chwila ciszy są jak nuty w symfonii wizerunku. Mentzen, kandydat na prezydenta, przedsiębiorca i lider Konfederacji, staje przed wyzwaniem: przekonać widzów, że jest nie tylko błyskotliwym showmanem, ale i mężem stanu. Przyjrzyjmy się jak Mentzen radzi sobie w sztuce wystąpień publicznych, budowania marki osobistej i stosowania retoryki. Czy jego występ to mistrzowska choreografia, czy może taniec na linie, w którym jeden fałszywy krok może kosztować go wszystko?

Sławomir Mentzen
Sławomir Jerzy Mentzen (ur. 20 listopada 1986 w Toruniu) – polski polityk, przedsiębiorca, doradca podatkowy i doktor nauk ekonomicznych. Prezes partii Nowa Nadzieja od 2022 roku, współprzewodniczący Konfederacji Wolność i Niepodległość, poseł na Sejm X kadencji. Kandydat na prezydenta RP w wyborach 2025. Absolwent ekonomii i fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, gdzie w 2015 roku obronił doktorat o długu publicznym. Prowadzi kancelarię podatkową, browar rzemieślniczy i sklep myśliwski. Żonaty z Agnieszką, ma troje dzieci. Deklaruje się jako katolik, w 2024 roku ujawnił diagnozę zespołu Aspergera.
Przygotowany solidnie, chociaż pewne luki są dostrzegalne
Mentzen wchodzi do studia wyraźnie przygotowany, co objawia się w jego zdolności do operowania danymi i przykładami. Gdy rozmowa schodzi na służbę zdrowia, przywołuje system kas chorych w Niemczech i Szwajcarii, podając konkretne liczby: Niemcy wydają 12% PKB na ochronę zdrowia, Polska zaledwie 6,5% (o pomyśle Sławomira Mentzena pisałem tutaj). W kwestii bezpieczeństwa wskazuje na tajny raport NIK, który ujawnia dramatyczne braki amunicji w polskim wojsku – Polska produkuje rocznie 30 tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej, podczas gdy Rosja w ofensywie zużywa 50-60 tysięcy dziennie. Te szczegóły budują wizerunek kandydata, który nie boi się twardych faktów i ma za sobą solidne zaplecze merytoryczne.
Jednak przygotowanie Mentzena nie jest bez skazy. W momentach, gdy Stanowski naciska na kwestie światopoglądowe, jak aborcja czy wychowanie dzieci, odpowiedzi stają się mniej pewne. Na pytanie o raport dotyczący kar cielesnych Mentzen przyznaje, że go nie pamięta, co podkopuje jego wiarygodność. Widać, że w kwestiach ideologicznych woli trzymać się ogólnych zasad niż wchodzić w szczegóły, co może być świadomą strategią unikania pułapek, ale czasem sprawia wrażenie braku głębi. Jego wymijająca odpowiedź na pytanie o wychowanie dzieci – „nie wypowiadam się, bo to zbyt ważna sprawa” – jest uczciwa, ale dla części odbiorców może brzmieć jak uchylanie się od odpowiedzialności. Prezydent, w oczach wielu, powinien mieć zdanie na każdy temat, nawet ten najbardziej delikatny.
Co więcej, Mentzen zdaje się nie w pełni wykorzystywać potencjał studia Kanału Zero jako platformy do budowania szerszego poparcia. Skupia się na umacnianiu swojej bazy – młodych, konserwatywnych wyborców – zamiast próbować dotrzeć do bardziej umiarkowanego elektoratu. To świadoma decyzja, ale ryzykowna, bo ogranicza jego szansę na poszerzenie elektoratu w kluczowym momencie kampanii.
Marka osobista jako "antykruchy" buntownik z ludzką twarzą
Mentzen buduje markę osobistą z precyzją, która mogłaby zawstydzić niejednego speca od marketingu politycznego. Jego wizerunek opiera się na koncepcji „antykruchości” – terminu zapożyczonego od Nassima Taleba, oznaczającego odporność na ciosy i zdolność do wychodzenia z nich silniejszym. Mentzen nie ukrywa swoich wpadek, nie udaje kryształowego polityka, a nawet żartuje z własnych potknięć. Gdy Stanowski puszcza prześmiewczy fragment „Dziennika Narodowego” o robotach-sobowtórach, Mentzen reaguje lekkim uśmiechem, pokazując dystans do siebie. To podejście kontrastuje z wizerunkiem wielu polityków, którzy w podobnych sytuacjach zamykają się w defensywie lub udają obrażonych. „Nie mam żadnego powodu, żeby się nie uśmiechać” – mówi, i w tej prostocie kryje się siła jego marki.
Jego personal branding opiera się na trzech filarach: autentyczności, buntowniczości i młodości. Mentzen podkreśla, że nie jest „z mafii ani sekty”, nie ma siedemdziesięciu lat i reprezentuje nowe pokolenie. To przekaz skierowany do młodych wyborców, którzy widzą w nim kogoś, kto mówi ich językiem – bezpośrednim, czasem prowokacyjnym, ale zawsze „swoim”. Jego trasa kampanijna, porównywana do koncertu rockowego, wzmacnia ten wizerunek. TikTokowe rolki, selfie z fanami i energia wieców budują obraz polityka, który jest blisko ludzi, a nie zamknięty w szklanej wieży establishmentu.
Jednak ta strategia ma swoje cienie. Skupienie na młodym elektoracie sprawia, że Mentzen traci kontakt ze starszymi wyborcami, co sam przyznaje: „Moje poparcie wśród seniorów drastycznie spada”. Jego decyzja o unikaniu mainstreamowych mediów, takich jak TVN czy Monika Olejnik, dodatkowo ogranicza jego dotarcie do tej grupy. „Gdybym spędzał osiem godzin dziennie z Moniką Olejnik, i tak bym jej nie przekonał” – żartuje, ale ten żart zdradza strategiczną słabość. Odmawiając dialogu z mediami, które nie są mu przychylne, Mentzen utrwala wizerunek polityka, który mówi tylko do swoich, a nie do wszystkich Polaków.
Kolejnym wyzwaniem jest łatka „kontrowersyjnego radykała”, która przylgnęła do niego na przestrzeni lat. W rozmowie ze Stanowskim Mentzen próbuje łagodzić wizerunek, tłumacząc dawne wypowiedzi (np. o „wiejskiej babie” czy karach cielesnych), ale brak pełnego rozliczenia z przeszłością sprawia, że te wpadki pozostają łatwym celem dla przeciwników. Jego strategia „antykruchości” działa, gdy chodzi o drobne potknięcia, ale w przypadku poważniejszych kontrowersji – jak jego radykalne stanowisko w sprawie aborcji – może odstraszać umiarkowanych wyborców.
Ciekawa mieszanka logiki, emocji i ryzykownych uników
Retoryka Mentzena to fascynująca mieszanka chłodnej logiki, emocjonalnych akcentów i świadomych uników. Jego argumenty często opierają się na danych i przykładach, co pomaga w budowaniu wizerunku wiarygodnego eksperta. Gdy mówi o służbie zdrowia, przywołuje systemy Niemiec i Singapuru, zestawiając je z polskim „dziurawym wiadrem”. W kwestii migracji podaje statystyki: w Wielkiej Brytanii liczba gwałtów wzrosła siedmiokrotnie w ciągu 20 lat, co przypisuje masowej migracji. Te liczby i porównania są skuteczne, bo nadają jego wypowiedziom wagę i konkret.
Jednocześnie Mentzen mistrzowsko stosuje patos, odwołując się do uczuć odbiorców. Jego słowa o „przerażających brakach amunicji” czy „Polsce jako czystym, zadbanym miejscu” malują wyraźny obraz zagrożeń i nadziei. Gdy mówi o potrzebie mobilizacji młodych wyborców, używa języka buntu: „To moment, kiedy pokolenie dwudziesto-, trzydziestolatków może wybrać kogoś, kto nie żyje przeszłością”. Ten emocjonalny przekaz trafia do serc jego elektoratu, budując poczucie wspólnoty i misji.
Jednak retoryka Mentzena nie jest pozbawiona wad. W kwestiach światopoglądowych, takich jak aborcja czy wychowanie dzieci, ucieka w uniki lub ogólniki. Na pytanie o aborcję w przypadku gwałtu odpowiada ideologicznie, podkreślając ochronę życia, ale unika głębszej refleksji nad traumą ofiary. „Rozmawiamy o przypadkach praktycznie niewystępujących” – mówi, bagatelizując problem, co może być odebrane jako brak empatii. Podobnie w kwestii wychowania dzieci odmawia jasnej odpowiedzi, tłumacząc to brakiem kompetencji. To z jednej strony uczciwe, ale z drugiej – rozczarowujące dla tych, którzy oczekują od kandydata na prezydenta klarownych stanowisk.
Mentzen błyszczy w ripostach, szczególnie gdy może zaatakować establishment. Jego odpowiedź na pytanie o TVN – „to nie dziennikarstwo, to przemysł propagandy” – jest chwytliwa i wzmacnia wizerunek buntownika. Jednak takie ostre sformułowania polaryzują odbiorców, zrażając tych, którzy cenią dialog ponad konfrontację. Jego retoryka jest skuteczna w mobilizowaniu twardego elektoratu, ale mniej efektywna w budowaniu mostów z umiarkowanymi wyborcami.
Polaryzacja, brak elastyczności i ograniczone dotarcie
Mentzen płaci wysoką cenę za swoją polaryzującą retorykę. Jego ostre wypowiedzi o migracji („ludzie z Bliskiego Wschodu i Afryki przynoszą przestępczość”) czy aborcji („nie przyłożę ręki do zabijania niewinnych dzieci”) mobilizują twardy elektorat, ale – jak już wspomniałem – odstraszają umiarkowanych wyborców, którzy szukają prezydenta-łącznika, a nie ideologicznego wojownika. Jego decyzja o unikaniu mainstreamowych mediów, takich jak TVN, ogranicza jego zasięg i utrwala wizerunek polityka, który mówi tylko do swoich. „Nie pójdę do Olejnik, bo to strata czasu” – mówi, ale w ten sposób zamyka sobie drzwi do milionów widzów, którzy mogliby usłyszeć jego przekaz.
Brak elastyczności w kwestiach światopoglądowych to kolejny problem. Mentzen trzyma się swoich zasad z godną podziwu konsekwencją, ale w polityce, gdzie kompromis jest sztuką, jego dogmatyzm może być przeszkodą. Na pytanie o aborcję w przypadku gwałtu nie pozostawia miejsca na dialog, co może alienować wyborców o bardziej liberalnych poglądach. Podobnie jego podejście do wychowania dzieci – choć uczciwe – pozostawia wrażenie, że unika trudnych tematów, co nie przystoi kandydatowi na prezydenta.
W końcu, Mentzen nie w pełni radzi sobie z ciężarem swojej przeszłości. Dawne wypowiedzi, jak ta o „wiejskiej babie” czy karach cielesnych, wciąż wracają, a jego próby wyjaśnienia ich są czasem nieprzekonujące. Zamiast jasno odciąć się od kontrowersji, Mentzen wybiera strategię bagatelizowania („to wyjęte z kontekstu”), co może działać na jego bazę, ale nie przekonuje sceptyków.
Podsumowując: fascynujący przypadek PR-owy
Występ Sławomira Mentzena w „Godzinie Zero” to pokaz politycznego kunsztu, ale też dowód na to, że wciąż balansuje na cienkiej linie między autentycznością a polaryzacją. Jego przygotowanie, charyzma i retoryczna zręczność czynią go groźnym graczem na scenie politycznej, ale brak elastyczności i łatka radykała mogą ograniczyć jego szanse na szerokie poparcie. Mentzen jest jak artysta, który zachwyca tłumy swoją pasją, ale musi uważać, by nie stracić równowagi w kluczowym momencie.
Z punktu widzenia public relations, wizerunek Mentzena jest fascynujący, bo łączy w sobie elementy rzadko spotykane w polskiej polityce. Jego „antykruchość” to nowatorska strategia, która pozwala mu przetrwać burze, które zatopiłyby innych. Jego skupienie na młodych wyborcach i mediach społecznościowych pokazuje, że rozumie zmieniającą się dynamikę komunikacji politycznej. Jednocześnie jego polaryzujący styl i unikanie mainstreamowych mediów to ryzykowny eksperyment, który może ograniczyć jego potencjał. Mentzen to przypadek, który uczy nas, że w public relations autentyczność i konsekwencja są potężnymi narzędziami, ale bez elastyczności i szerszego dialogu nawet najsilniejsza marka może pozostać niszowa.
Jak mawiał Winston Churchill: „Sukces to przechodzenie od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu”. Mentzen, ze swoją niezłomną energią i wiarą w swoją wizję, zdaje się tę maksymę wcielać w życie. Czy jego entuzjazm wystarczy, by zdobyć Pałac Prezydencki? To pytanie, na które odpowiedź poznamy dopiero przy urnach.

Adam Stępka
Autor tego bloga. Specjalista public relations oraz ratownik medyczny. W swojej codziennej pracy nie tylko ratuje ludzkie życie, ale także wizerunek podmiotów medycznych.